Za mną pierwszy start w tym sezonie. Stając na linii startu półmaratonu na Cyprze nie wiedziałem na co mnie stać. Po pierwsze obecnie szykuję się do triathlonu wykonując tylko 3-4 treningi biegowe w tygodniu. Po drugie od startu w półmaratonie dzieliła mnie przerwa niemal trzech lat. Po trzecie formę startową szykuję dopiero na sezon triathlonowy, który zacznie się w ostatni weekend maja, a co za tym idzie na treningach nie wykonywałem praktycznie żadnych prędkości startowych.
Mimo tego wszystkiego liczyłem na zadawalający wynik. Patrząc na warunki, profil trasy oraz obecne przygotowanie liczyłem na wynik oscylujący w granicach 1 godz 12 - 13 min. Jak na triathloniste byłby to całkiem obiecujący wynik.
Wracając do samego biegu to już od samego startu nie czułem się najlepiej, ale za wszelką cenę chciałem przybiec w pierwszej trójce. Rozpoczęcie biegu było na prawdę szybkie w porównaniu z moją obecną dyspozycją. Pierwsze 5km przebiegłem po 3:21/km czyli w 16 min 45 sek, biegnąc w czołówce na 4 pozycji. Niestety tu zaczęły się problemy, czułem coraz większe zmęczenie i postanowiłem zwolnić, aby mnie nie postawiło w drugiej części dystansu. Podium uciekało mi z każdym kilometrem. Miałem nadzieję, że ktoś z pierwszej trójki odpadnie, ale niestety tak się nie stało. 10km minąłem na 5 pozycji z czasem 35 min. Czułem się już nieźle zmęczony. Biegłem w startówkach, w których w tym sezonie przygotowań zrobiłem tylko jeden trening. Niestety poskutkowało to tym, że pospinało mi mięśnie do takiego stopnia, że nie byłem w stanie praktycznie biec. Jeszcze nigdy w swojej dość sporej historii biegowej nie doznałem tak wielkiego zakwaszenia mięśni. Głowa w tym momencie całkowicie przestała pracować. Wysoka temperatura i wiatr jeszcze bardziej pogarszały samopoczucie.
Na 12-15 km dosłownie walczyłem ze sobą, aby nie zejść z trasy. Tempo spadło na 4:00 min/km. Będąc na 6 pozycji postanowiłem przynajmniej dotruchtać do mety i powalczyć o miejsce na podium w kategorii wiekowej. No i udało się. Na metę wbiegłem całkowicie wykończony na 5 pozycji z czasem 1 godzina i 19 minut.
Na początku traktowałem to jako wielką porażkę, ale kiedy emocje opadły uświadomiłem sobie ile ten bieg mnie nauczył. Dziś wiem, że miało prawo tak się zdarzyć bo przecież na tych prędkościach z pierwszych pięciu kilometrów nie biegałem od ponad 2 lat. Pozostaje mi teraz skupić się na treningach, poprawić błędy tak, aby sezon triathlonowy zacząć wykorzystując swoje maksymalne możliwości.