Z sercem, wdzięcznością i życiówką 3:01:58 – wywiad z Grażyną Kotomską po Maratonie Juranda

15 maj 2025

Są biegi, które zostają z nami na zawsze. Nie tylko ze względu na wynik, ale przez wszystko, co musimy przepracować, aby stanąć na starcie – i dojść do mety. Maraton Juranda był takim biegiem dla Grażyny Kotomskiej, zawodniczki StajniakTeam, która wybiegała swoją nową życiówkę – 3:01:58 – i podzieliła się z nami niesamowitą historią pełną emocji, determinacji i wdzięczności. Zapraszamy na rozmowę, która inspiruje.

Grażyno, co czułaś po przekroczeniu linii mety?
Szczęście, radość, ogromna euforia, wzruszenie, ulga i wielka wdzięczność 🥹 Wszystko naraz! Nie mogłam powstrzymać łez – byłam tak dumna i szczęśliwa, że aż trudno to ubrać w słowa. To był jeden z najpiękniejszych momentów w moim biegowym życiu.

Poprawiłaś swoją życiówkę o 10 minut, uzyskując świetny czas 3:01:58. Co Twoim zdaniem miało na to największy wpływ?
Największy wpływ miała zmiana planu treningowego. Wprowadzenie biegania na progu, czego wcześniej nie miałam. Do tego wybiegania z akcentem w tempie maratońskim, regularna siłownia i wzmacnianie – to wszystko zadziałało. 3:01:58 to dla mnie nie tylko czas – to dowód, że praca, którą wykonałam, była skuteczna i przemyślana.

Które elementy przygotowań były dla Ciebie najtrudniejsze?
Zdecydowanie bieganie progowe i szybsze jednostki w trudnych warunkach pogodowych. Kiedy za oknem zawierucha, a trzeba wyjść na wybieganie z akcentem, to nie jest łatwe. Ale lubię wyzwania – jestem zadaniowa, rzadko odpuszczam. Choć nie zawsze z uśmiechem wychodziłam na trening, zawsze wiedziałam, po co to robię.

Opisałaś trasę jako pełną wrażeń – co szczególnie zapadło Ci w pamięć?
Wiedziałam, że po 21. kilometrze zacznie się walka. Ale trasa była piękna – mazurskie wioski, niesamowici kibice, którzy częstowali wodą i przekąskami. Pogoda nie pomagała: słońce i mocny wiatr. Ale najbardziej zapamiętam słowa kolegów, których motywowałam od 30. kilometra – ich uznanie, wsparcie i gratulacje za tempo dały mi nową energię.

Jak duże znaczenie miał dla Ciebie support na trasie?
Ogromne – zarówno psychiczne, jak i praktyczne. Moja siostra jechała ze mną na rowerze, wspierała mnie na każdym kroku. Kiedy powiedziałam, że łapie mnie skurcz, usłyszałam: „Nie ma żadnych skurczów, został kilometr – choćbyś miała się doczłapać, to to zrobisz!” 😂 Jej słowa, doping przyjaciół, zdjęcia, nagrania – to był ogromny zastrzyk energii. Wszyscy mówili mi, że biegnę po srebro, ale dla nas to było złoto – bo wynik był ogromnym skokiem do przodu.

Wspomniałaś o „Aniele z nieba” – możesz powiedzieć, co za tym stoi?
To mój ukochany Brat 🖤 Wspiera mnie duchowo z daleka. Jemu dedykuję wszystkie moje starty. To On był zawsze moim kibicem, moją opoką. Moje medale z maratonów są właśnie u Niego. Myśl o Nim daje mi siłę, nawet w najtrudniejszych chwilach. To On dodaje mi motywacji, kiedy nogi już nie chcą biec.

Jaki był najtrudniejszy moment na trasie?
Zdecydowanie wtedy, gdy zobaczyłam Przyjaciela, który musiał zejść z trasy, i kiedy sama zobaczyłam zakrwawione buty. Motywacja na chwilę zniknęła. Zatrzymałam się. Powiedziałam siostrze, że nie biegnę dalej. Ona natychmiast mnie „ustawiła”: „Przyjechałaś tu biegać, a nie stać. Możesz zwolnić, ale nie zatrzymuj się!” – i to zadziałało. Później powiedziała, że nawet nie zauważyła moich butów 🤪

Jakie znaczenie miały słowa wsparcia od bliskich, biegaczy i StajniakTeam?
Ogromne. Kiedy słyszysz, że ktoś widzi w Tobie siłę, że jesteś dla niego inspiracją, to czujesz, że wszystko ma sens. Wsparcie na trasie, wirtualny doping, każde słowo – to daje niesamowitą moc. Na ostatnich kilometrach biegniesz już tylko sercem.

Co dla Ciebie znaczy „bieganie z wdzięcznością”?
To dla mnie bardzo osobiste. Po Covidzie miałam poważne powikłania sercowe. Prawie pół roku bez biegania i kolejny rok na powrót do formy. Lekarze zabronili mi się przemęczać. A dziś – mogę biegać, mogę się ścigać i być coraz lepsza. Każdy kilometr to dar. I to właśnie jest wdzięczność.

Jakie masz cele na najbliższe miesiące?
Na pewno chcę spróbować poprawić wynik na 10 km i w półmaratonie. Ale przede wszystkim chcę dalej biegać z sercem, radością i wdzięcznością. To mój sposób na życie.

Grażyno, dziękujemy za tę rozmowę i ogrom inspiracji!
Twoja historia pokazuje, że bieganie to nie tylko treningi i czasy – to także serce, odwaga i wdzięczność za każdy krok. Gratulacje za fantastyczny start – a my już trzymamy kciuki za kolejne wyzwania! 🏁

linkedin facebook pinterest youtube rss twitter instagram facebook-blank rss-blank linkedin-blank pinterest youtube twitter instagram